piątek, 25 maja 2012

Moja rodzina była taką,o której wielu może tylko marzyć. Rodzice mnie kochali,niczego mi nie brakowało. Czego można chcieć więcej?
Pobrałam się późno,dopiero po trzydziestce. Chyba dlatego,że wciąż w pamięci kołatały mi się słowa ojca:
- Pamiętaj córeczko,najważniejsza jest nauka,na inne rzeczy będziesz miała jeszcze czas.
Norberta znam od czasu studiów medycznych. Nasze rozmowy,związane nie tylko z zainteresowaniami od dnia poznania,trwały godzinami. Jednak to nie jedyny powód,by stworzyć rodzinę. Rozumieliśmy się,gdy on zaczynał zdanie,ja je kończyłam i na odwrót.
Byłoby idealnie,ale.. Właśnie,zawsze kiedy się układa,następuje coś,co burzy sielankę.
Od samej nocy poślubnej naszym marzeniem było dziecko. Niestety,starania nic nie dały. W końcu zrobiliśmy badania i okazało się,że jestem bezpłodna. Ogarnął mnie lęk.
- I co teraz będzie kochanie? - spytałam.
- Nie martw się Madziu. Jest tyle potrzebujących kochających rodzin dzieci,zaadoptujemy któreś z nich. Przecież chcemy pomagać,a nie ma niczego piękniejszego,od pokazania osobie,która myśli,że jest bezużyteczna,iż może być dla kogoś najważniejsza.
Następnego dnia mieliśmy zaplanowaną wizytę w domu dziecka,by zapytać o szczegóły adopcji. W środku były dziesiątki porzuconych istot. Po chwili moje oczy zwróciły się w stronę samotnie bawiącej się dziewczynki. Dyrektorka nie chciała o niej niczego powiedzieć,ale po moich naleganiach jej zdanie się zmieniło.
Wtedy zawahałam się. Ale,jednak myśl o blondyneczce z niebieskimi oczami nie dawała mi spokoju. Wieczorem,mąż dowiedział się o wszystkim.
- Wiesz Norbercie w domu dziecka jest ktoś idealny dla nas.
- Dlaczego mi o tym na miejscu nie powiedziałaś? Co to za dziecko?
- Przepiękna czteroletnia blondyneczka z niebieskimi oczami.
- Wiesz o niej coś więcej?
- Tak. Porozmawiajmy o tym. Ona jest chora.
- Dobrze wiesz,że to nie przeszkoda,poradzimy sobie. Każdy człowiek,bez względu na to,czy jest chory,czy zdrowy ma równe prawa,również prawo do zaznania miłości i szczęścia.
- Jesteś taki cudowny,dziękuję ci za twoje wsparcie.
- A,na co ta dziewczyna jest chora,można jej pomóc?
- Jowitka jest zakażona wirusem HIV.
- Słucham? Chyba kompletnie zwariowałaś. Chcesz nas wszystkich narazić na niebezpieczeństwo?
- Ale,przecież jeśli będziemy ostrożni,nic nam się nie stanie. Przemyśl to.
- Nie muszę nad tym myśleć. Nie zgadzam się na to.
- Chcę być mamą tej małej.
- Twoja sprawa,ale wiedz,że ja do tego ręki nie przyłożę,będziesz radzić sobie sama. Ona,albo ja. Jeśli ją zaadoptujesz,bierzemy rozwód.
Ogarnął mnie strach po słowach męża. Następnego dnia o wszystkim dowiedzieli się rodzice. To ich zdanie na ten temat:
- Nawet o tym nie myśl. Nie chcemy takiej wnuczki. Chcesz żeby nas wszyscy wytykali palcami i bali nam się podawać rąk? Jeśli to zrobisz,możesz już więcej do nas nie przychodzić.
Z kim ja żyłam przez tyle lat? Kompletnie nie znam tych ludzi. W dwa dni opuściła mnie rodzina,tylko dlatego,że pojawiło się dziecko. Z Jowitką szybko się polubiliśmy,jednak minęło kilka miesięcy,zanim adopcja doszła do skutku. Było mi ciężko,gdy zawiedli mnie najbliżsi,ale wiem,że to najlepsza decyzja w moim życiu. Dopiero teraz zrozumiałam,jak wygląda szczęście.

2 komentarze:

  1. Witam pani Mario serdecznie:))
    Jak miło widzieć uśmiech, który wiele dla mnie znaczy.
    Obiecuję, że zrobię wszystko co w mojej mocy, by ten uśmiech nie znikł po kolejnych moich tekstach.
    Pozdrawiam słonecznie z uśmiechem na ustach:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasami zaglądam.Dziękuję również za czytanie moich tekstów. Pozdrawiam serdecznie:)
    m.

    OdpowiedzUsuń