wtorek, 27 marca 2012

Dzień przesiąknięty deszczem i chłodem.
Jednak on nie czuł nic,co kazało by mu,
zaparzyć herbatę,usiąść w fotelu i czytać.

Choć nie był to świąteczny dzień,
ubrał galowy strój,wziął parasol,
wyszedł z domu,wsiadł do dorożki.

Po kwadransie konie przystanęły,
a on usiadł na ławce w parku,
na przeciwko kamienicy.

Czekał godzinę,wciąż patrząc na zegarek,
zasłaniając się parasolem,by ukryć twarz.
Aż ujrzał,to na co tak czekał.                              

Uśmiech kobiety podlewającej kwiaty.
Ta chwila była dla niego sensem dnia.

Kiedy w oknie pozostał już tylko kwiat,
pożegnał się w myśli z milczącą nieznajomą.

"Do widzenia o moja ukochana pani.
Powrócę jutro o świcie do ciebie mój aniele,
by znów cię ujrzeć i poczuć swą nieśmiałość."      
                                                                                                                                                                                                                              Katarzyna Tkacz

piątek, 23 marca 2012

Znali się pięć lat, małżeństwem byli od trzech. Jeśli spojrzeć na nich z oddali było im z sobą dobrze,emanowało z nich szczęście. Jednak wystarczyło zbliżyć się,spędzić z nimi trochę czasu,by zorientować się,że prawda wygląda inaczej. W noc po ślubie państwo Nowaczykowie zaczęli starać się o dziecko. Jak najszybciej chcieli mieć potomka. Niestety,organizm któregoś z nich nie reagował,tak jak powinien. Minął rok i nic się nie zmieniło. W domu można było usłyszeć rozmowy tylko na jeden temat. Rozmowy,które po kilku minutach zamieniały się w oskarżenia i kłótnie. Mimo,że byli u wielu lekarzy,żaden nie zauważył,by wina niepłodności leżała po którejś ze stron. Jednak to nie przeszkadzało im obwiniać się nawzajem.
Minęły miesiące i okazało się,że lekarze mieli rację. Po próbach,kłótniach,przepłakanych dniach i nocach Joanna zaszła w ciążę. To wystarczyło,by wszyscy zaczęli ją rozpieszczać. Robiono za nią wszystko,ona miała tylko leżeć,by nic się nie stało dziecku,by nie było komplikacji. Po jednym z badań USG małżonkowie dowiedzieli się,że będą mieć bliźniaków,chłopca i dziewczynkę. Byli bardzo szczęśliwi. Choć najważniejsze było dla nich,mieć chłopca,który będzie dziedzicem ich nazwiska. Zaraz po wizycie poszli do sklepu,kupić wyprawkę. W domu mama śpiewała dzieciom kołysanki,włączała im muzykę klasyczną,rodzice mówili do nich,głaskali brzuch.
Nadszedł dzień porodu,Asia poczuła bóle w taksówce,jadąc do szpitala. Kiedy tylko dotarła na miejsce doktor wziął ją na porodówkę. Jej męża nie było przy niej w tych chwilach,dojechał po czasie. Po dwóch godzinach dzieci były już na świecie. Do Nowaczyków przyszedł ordynator,który opiekował się ciążą.
- Gratuluję,dzieci są piękne,duże. Muszę o czymś jeszcze powiedzieć. Dziewczynka miała bardzo trudne warunki,została uszkodzona podczas wyjścia.
- Jak to,nasza córka jest chora?
- Tak i to poważnie.
Od tego momentu rodzice chcieli widywać tylko chłopca. Gdy nadszedł czas powrotu nie zabrali z sobą dziewczynki.
Po wejściu do domu przywitała ich rodzina.
- Jakiego mamy pięknego wnuka - rzekła mama Bartosza. O dziewczynkę się nie martwcie,jutro jesteście umówieni w domu dziecka. Znam dyrektorkę,więc adopcja nie potrwa długo. Dostaniecie śliczną,zdrową blondyneczkę z niebieskimi oczami. Będziecie mogli chwalić się latoroślą.

poniedziałek, 19 marca 2012

Byli małżeństwem od ponad dziesięciu lat,choć  nikt nie wierzył,że ten związek przetrwa pół roku.
Poznali się przez przypadek.
Marek błędnie wybrał numer telefonu,dzwoniąc do Ani,zamiast do wydawcy. Ona go nie znała,lecz poczuła przyśpieszone bicie serca,gdy tylko usłyszała głos dzwoniącego do niej mężczyzny. Wiedziała,że musi zrobić wszystko co możliwe,by się z nim spotkać,powiedziało jej o tym ciało. Była bardzo piękną kobietą,nie było chłopaka,który by się za nią nie obejrzał. Dostrzegając tylko jej walory zewnętrzne. Wielu chciało się z nią umówić,jednak ona odmawiała mówiąc,że ma dużo pracy,że woli czytać książki. Ale od kiedy usłyszała w słuchawce tego chłopaka,nie potrafiła myśleć o niczym innym.
W końcu nadszedł dzień ich spotkania,na które umówili się kilka dni wcześniej.
Od tego dnia zostali parą.
Marek był poetą i tak jak Ania lubił czytać książki,interesował się relacjami między ludzkimi,był wrażliwy i niezrozumiany przez innych.
Wiedli szczęśliwe życie,było im z sobą dobrze. Po roku wzięli ślub uzgadniając,że nie chcą mieć dzieci,będą tylko we dwoje. Wyprowadzili się za miasto,by być bliżej przyrody.
W spokoju,bez problemów mijały im dni.
Ania codziennie przypominała sobie,to co powiedział jej wybranek po tygodniach spotkań:
- Jesteś dla mnie najważniejszą kobietą,nigdy nie pokocham żadnej innej.
Tego dnia Marek zapytał żony:
- Kochanie,tak dawno nikogo nie zapraszaliśmy do siebie,może dziś podzwoniłbym do kilku naszych znajomych i zaprosił ich?
- Jak najbardziej możesz to zrobić. Chętnie porozmawiam z nimi,jak zawsze o teatrze,poezji klasyce.
Wszyscy zgodzili się przyjść. Ania się ucieszyła,bo usłyszała,że odwiedzi ich Tomek,przyjaciel Marka,który bywał u nich dość regularnie. Nocował,a rankiem zabierał jej męża na ryby.
Nie wiadomo dlaczego,ale Tomek nie miał żony,choć był przystojny i inteligentny.
Nastało popołudnie,gdy goście już przyszli. Rozmowy toczyły się w najlepsze,znajomi dobrze się bawili. Pani domu poszła dokroić kanapek. Niestety tak niefortunnie chwyciła nóż,że przecięła sobie palec. Była to na tyle poważna rana,że postanowiła ją obmyć. Poszła w kierunku wiadra z wodą znajdującego się na tyłach domu. Kiedy dotarła na miejsce,ogarnęło ją przerażenie. Jej ukochany obściskiwał się ze swoim przyjacielem. Nie były to koleżeńskie gesty. Kobieta w jednej chwili zrozumiała słowa męża,które wypowiedział po kilku tygodniach ich znajomości.
Po minucie uciekła do znajomych udając,że nic się nie wydarzyło. Nie wyobrażając sobie,że mogłaby wyprowadzić się z domu. Wiedziała,że nie poradziłaby sobie bez pieniędzy męża i poczucia,że jest kochana.
                                                                                                           Zdjęcie Katarzyna Tkacz

czwartek, 15 marca 2012

Zwyczajna rodzina jakich wiele na całym świecie. Mama pracująca w hipermarkecie,tata zarabiający pieniądze na budowie i córka,ucząca się w trzeciej klasie liceum. Wiodło im się dobrze,niczego nie brakowało tej trójce. Tego dnia popołudniową porą zadzwonił telefon,który odebrała pani Grażyna. Obok stała jej córka,która widziała jak mama z każdą chwilą coraz bardziej smutnieje. Kiedy skończyła rozmawiać Ewa spytała:
- Czy coś się stało?
- Tata miał poważny wypadek,spadł z dachu. Niestety nie dało się go uratować.
- Ale jak to,przecież on nie mógł umrzeć,jak my sobie teraz poradzimy? - płacząc pytała dziewczyna.
- Nie bój się,poradzimy sobie. Z początku będzie nam trudno,ale nie stanie się nic co sprawi,że nie pokonamy tych trudności - tuląc córkę odpowiedziała matka.
Mijały dni,kobiety wracały do zwyczajnego życia.
Pod wieczór pani Sterdzińska odebrała pocztę. Weszła do domu,otwarła listy i zaczęła czytać. Nie mogła w to wszystko uwierzyć. Jej mąż narobił strasznych długów,nie płacąc za rachunki. Wezwania do zapłaty przychodziły regularnie,niestety zostawały przez niego przechwytywane.
Kiedy jej dziecko wróciło do domu nie powiedziała o tym co się stało. Oznajmiając tylko,że od jutra będzie chodziła też na nocną zmianę do pracy.
- Mamy jakieś problemy,dlaczego musisz więcej pracować?
- Nie. Mamy nowego szefa,który wprowadził zmiany. To wszystko.
Rozmowa się urwała.
Następnego dnia pani Grażyna od samego rana czuła zdenerwowanie i lęk. Nie mogła znaleźć sobie miejsca. Wieczorem wyszła. Zatrzymała się po kilkunastu minutach. Przebrała bluzkę na bardziej wyzywającą i założyła krótką spódniczkę. Czekając na samochód spaliła papierosa. Wreszcie nadjechało auto,do którego wsiadła. Kierowca zawiózł ją i jeszcze dwie kobiety do oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów lasu. Gdy tylko zobaczył,że wsiadają do klientów i są bezpieczne,odjechał.
Rano wróciła do córki i od razu dała jej pieniądze,które dziewczyna zbierała na studia.
Będąc w szkole Ewa,na przerwie słyszała jak kolega chwali się z kim był tej nocy. Opis idealnie pasował do jej mamy.
Podeszła do Michała i zapytała:
- Masz jej zdjęcie?
Chłopak wyciągnął komórkę i poszukał. Po chwili rzekł:
- To ona. Była świetna.
Ewa nie zważając na to,że ma jeszcze lekcje pobiegła do domu. Kiedy tylko weszła,zamknęła się w swoim pokoju,nie chcąc oglądać matki,która próbowała się do niej dostać.
Nocą nastolatka wyszła z pokoju.
- Dlaczego zamknęłaś się na tak długo? Coś się stało?
- Przepraszam mamo. Zawiodłam się na kimś i musiałam wszystko przemyśleć.
- Nie martw się córuś. Pamiętaj,że na mnie zawsze możesz liczyć,będę ci pomagać dopóki zdołam.
Ewka chciała powiedzieć jej,że wie czym się zajmuje,że brzydzi się tym. Ale nie mogła tego zrobić,bo wiedziała,że inaczej nie będzie im się dobrze powodzić i o studiach będzie mogła zapomnieć.

poniedziałek, 12 marca 2012

Ciszę w kamienicy zagłuszył trzask,
który poprzedził krzyk mężczyzny.
Młody chłopak wybiegł z domu,
zostawiając wewnątrz dziewczynę.

Kobieta we łzach,ze złością,
sięgnęła po duży plecak,
i spakowała wszystko to,
co przypominało jej kochanka.

Jak tylko zapełniła torbę,wyszła.
Stanęła przy małym okienku,
zostawiła pakunek i poszła dalej.
Nie słysząc kwilenia w ruksaku.


czwartek, 8 marca 2012

Na jej twarzy dostrzec można było uśmiech,gdy wychowawczyni oznajmiła,że dziś odwiedzi ją jedna z uczennic z jej klasy. Kiedy tylko o tym usłyszała dobry nastrój do niej powrócił. Nie smuciło jej nawet to,że jest sobota,a ona musi pogłębiać wiedzę,odrabiając dzień,kiedy z przyczyn niezależnych od nikogo nie było lekcji.
Po skończeniu angielskiego odprowadziła nauczycielkę do drzwi i zaczęła przygotowania do spotkania. Wyciągnęła biały obrus,czekoladowe ciastka i nastawiła wodę na herbatę.
W końcu usłyszała sygnał domofonu na który tak czekała. Po kilkunastu sekundach w drzwiach zobaczyła młodą,uśmiechniętą dziewczynę. Od początku żadna ze stron nie czuła skrępowania. Nastolatki w tym samym momencie poczuły,że wiele ich łączy. Rozmawiały przez kilka godzin,aż zobaczyły,że niepostrzeżenie dla nich nastał wieczór.
- Przyjdę jutro,bądźmy w kontakcie telefonicznym - rzekła Justyna.
- Dobrze. Nie mogę uwierzyć,że spotkało mnie takie szczęście. Traciłam nadzieję,że kiedykolwiek ktoś zechce zostać moim przyjacielem - powiedziała Renata.
Choć długo rozmawiały patrząc sobie w oczy,aż do czasu uśnięcia rozmawiały jeszcze przez telefon.
Następnego dnia skoro świt czekając na spotkanie,wysłały do siebie wiadomość powitalną.
Choć była niedziela Justyna przyszła przed południem.
- Ubiorę cię i pójdziesz ze mną do kościoła. Po mszy poznasz moich znajomych - powiedziała Justyna.
W drodze dziewczyny poruszały coraz trudniejsze tematy. Mówiły choćby o tym, że w przeszłości często je oszukiwano. Co jednak nie przeszkodziło im dalej wierzyć w dobro.
Tego dnia po rozmowie z kolegami,we dwie poszły jeszcze na długi spacer,tak by Renata mogła spędzić trochę czasu na dworze,by nie była ciągle zamknięta w czterech ścianach.
- Dziękuję ci,że jesteś - powiedziała dziewczyna na wózku. Dzięki tobie mam powód,by żyć.
- Nic nas już nie rozłączy,zawsze będziemy przyjaciółkami. Będę przy Tobie,choćby wszyscy cię
opuścili - odpowiedziała druga z dziewczyn.
W poniedziałek po wspólnej rozmowie obie zaczęły kolejny tydzień nauki. Renata jak zawsze w domu,Justyna w szkole.
- I jak było wczoraj u Renatki,Justyno? - zapytała wychowawczyni.
- Dobrze proszę pani. Poszłam,tak jak pani chciała. Byłam też w niedzielę. Czy za to,że będę  przychodziła do niej w niedzielę dostanę dobrą ocenę na koniec roku z angielskiego?
Mogę też odwiedzać ją w soboty,ale chciałabym za to otrzymać wzorowe zachowanie.
- O oceny się nie martw. Wystarczy,że przez trzy lata będziesz robiła swoje,tylko tak,by nikt się nie zorientował - rzekła nauczycielka.
                                                                                                           Zdjęcie Katarzyna Tkacz

poniedziałek, 5 marca 2012

Spojrzała na białą,koronkową suknię,
którą za chwilę miała założyć.
Myśli zwróciła w stronę przeszłości,
do tego,który poszedł na wojnę,
o którym wszelkie wieści zaginęły.

Wtem usłyszała pukanie do drzwi,
był to listonosz z pocztą dla niej.
Kobieta schowała korespondencję,
poszła szykować się do ślubu.
Wiadomość leżała milcząco w szafie.

Po kilku tygodniach szukając swetra,
otwarła drewnianą szafę,ujrzała list.
Przerwała pieczęć i głośno przeczytała:
"Wracam za tydzień,czekaj w parku."
Obrączka z palca spadła na podłogę.
                                                                                               Katarzyna Tkacz

piątek, 2 marca 2012

Stare okna bez klamek,odrapane białe ściany. Zawsze samotna,nigdy jej nie odwiedzano. Warunki w jakich żyła przez dwa lata,były trudne,ale najgorsze,czekało ją za murami szpitala. Nikt na nią nie czekał,gdy wyszła z rzeczami przed budynek.
Nie wiedziała co ma z sobą począć. Po drodze spotkała przyjaciółkę,która gdy ją zobaczyła odwróciła wzrok i przeszła na drugą stronę ulicy.
- Już wiem do kogo zadzwonię - pomyślała.
Zatrzymała się przy najbliższej budce telefonicznej,chwyciła słuchawkę i wykręciła numer do rodziców. Mama słysząc jej głos w słuchawce powiedziała:
- Nie chcemy cię znać,nie dzwoń więcej.
W telefonie Julia usłyszała sygnał rozłączonej rozmowy. Usiadła,rękoma zasłoniła twarz i zaczęła płakać. Zastanawiała się dlaczego wszyscy ją odrzucają. Siedziała zamknięta w małej budce,prawie do wieczora. Nagle uświadomiła sobie, że nie ma gdzie zanocować. Ruszyła w poszukiwaniu noclegu. Wszędzie jednak mówiono,że nie szukają lokatorów. W końcu natrafiła na napis "Wynajmę pokój". Zapukała do drzwi. Otwarła  miła pani.
- Dzień dobry mam na imię Julia,chciałabym wynająć mieszkanie - rzekła dziewczyna.
- Dzień dobry. Tak się cieszę,że ktoś odpowiedział na ogłoszenie.
Po krótkiej rozmowie kobiety się porozumiały. Starsza pani podsunęła umowę do podpisania.
- Tak bardzo jestem wdzięczna,że będę miała gdzie mieszkać. Już straciłam nadzieję. Wszyscy się ode mnie ostatnimi czasy odsunęli. - rzekła dziewczyna.
- Dlaczego tak się stało? - z zainteresowaniem zapytała lokatorka mieszkania.
- Nie wiem. Stało się tak po tym,gdy po śmiertelnym wypadku mojego brata trafiłam do szpitala.
- Jak to,odsunięto się od ciebie,kiedy potrzebowałaś pomocy? Jak tak można? W jakim byłaś szpitalu?
- W psychiatrycznym - odpowiedziała Julia.
- Co takiego? Dlaczego nie powiedziałaś o tym na samym początku? Wynoś się. Nie chcę mieć do czynienia z żadnym wariatem - takiego krzyku dawno nie słyszano w tej kamienicy.
- Dlaczego pani mnie wyrzuca,co ja takiego zrobiłam?
- Idź precz. Wyjdź tak,by nikt cię nie widział. Nie mów nikomu,że ze mną rozmawiałaś. Nie chcę,by ktokolwiek śmiał się ze mnie i obgadywał mnie,że utrzymuje kontakty z pomyleńcami.
                                                           
                                                                                                      Zdjęcie Katarzyna Tkacz