Wyszła w tajemnicy i milczeniu,
bez żadnego pożegnania.
Z bagażem, bez walizki.
Dzień za dniem w podróży,
tak prędko zmienił się w dekadę.
Kiedy zatrzymała się z niczym,
siadając pod jedynym drzewem?
Sama nie wiedziała, nie czuła nic.
Zmęczenie nie pozwoliło na więcej.
Przestała dźwigać ciężar świata,
gdy w Jej zmarnowanych oczach,
odbiła się Jego niewinna postać.
W jednej chwili na głowie poczuła
wianek z polnych kwiatów,
upleciony przez Ukochanego.
Jednak nie poczuła już czy to jawa czy sen.
Alexandre Cabanel "Ophelia"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz