czwartek, 10 maja 2012

Piętnaście lat namawiałam go na tą podróż. Ale,zawsze mówił:
- Nie mam czasu kochanie,pojedziemy innym razem.
Gdy słyszałam to zdanie,coraz bardziej zanikał mój romantyzm.
Wszyscy nasi znajomi na swą podróż poślubną wybierali Paryż,ale nie my. Krzysiu uważał,że to za daleko,za drogo,że woli czytać książki w domu.
Były chwil,gdy myślałam,że lepiej,gdybym była książką. Dopiero wtedy byłaby szansa,na to,że w końcu,by mnie zauważył,dotknął.
Kilka dni później poprosił mnie o rozmowę. Nic więcej nie powiedział,ale przypuszczałam o co mu chodzi,to było widać w jego oczach.
Podczas tej rozmowy doszliśmy do wniosku,że będzie lepiej,jeśli już w tym tygodniu pojedziemy do Paryża. Postanowiliśmy,że będą to dla nas wyjątkowe dwa dni.
Chyba bardziej,niż ze wspólnego urlopu,cieszyłam się,że tym razem mąż mnie wysłuchał i w końcu zaczął liczyć się z moim zdaniem. Dotąd robiliśmy wszystko to,czego on chciał.
Wyjechaliśmy trzy dni później. Pierwszy raz spakowaliśmy się i dojechaliśmy na lotnisko,bez kłótni. W samolocie wydarzyło się coś,co sprawiło,że znów poczułam blask w oczach. Krzysztof położył głowę na moim ramieniu. Przez myśl przeszło mi:
- Czy to myśl o urlopie w stolicy Francji,tak na niego podziałała,czy może jednak ja?
Na miejsce dojechaliśmy popołudniu. Zostawiliśmy walizki w hotelu i od razu poszliśmy zwiedzać Luwr. Niesamowite przeżycie,ponad 35,000 dzieł sztuki w jednym miejscu. Byliśmy tak blisko tego,co do tej pory mogliśmy zobaczyć tylko w internecie,telewizji,gazetach. Aż,chciało się w tym wszystkim zatopić i już nie wychodzić stąd.
Wieczorem,gdy wróciliśmy,byliśmy tak zmęczeni,że od razu zmorzył nas sen.
Następnego dnia wstaliśmy wypoczęci i gotowi na dalsze zwiedzanie pięknych miejsc. Po śniadaniu poszliśmy,do budowanej przed 200 lat katedry Notre Damme i do bazyliki Sacre - Coeur. Urzekły mnie te miejsca,jednak już czekałam na wieczór. Kiedy zapadł zmrok,wybraliśmy się na Wyspę Łabędzią,prosto z tego miejsca poszliśmy zobaczyć wieżę Eiffla. Nikt kto przyjechał do Paryza nie może ominąć tego miejsca,które tak bardzo porusza. Do dziś pamiętam pocałunek pod wieżą,którym obdarował mnie mój mężczyzna. To było takie romantyczne,poczułam się niesamowicie. Do hotelu wracaliśmy wtuleni w siebie. Po drodze kupiliśmy,wino,truskawki,śmietanę.
Tego wieczora byliśmy pełni wrażeń,nie mogliśmy usnąć. W pewnym momencie w pokoju pogasły lampy,Krzysztof zapalił świece,otworzył wino,zamoczył truskawki w śmietanie i zbliżył się do mnie. Zaczął mnie uwodzić. Całował moje nadgarstki,stopy,brzuch. Wtedy odpłynęłam,nigdy wcześniej tego nie czułam. Było mi z nim tak dobrze. Przeżyliśmy niezapomnianą noc w końcu poczułam się jak kobieta,jak najważniejsza osoba w jego życiu. Po nocy pełnej namiętności i fantazji usnęliśmy nad ranem,a w południe byliśmy już na lotnisku,gotowi do powrotu. Po wylądowaniu w Polsce pojechaliśmy do domu. Prędzej,czy później musiała nastąpić ta chwila. Krzysztof zamiast się rozpakować,spakował w naszykowane wcześniej walizki wszystkie swoje ubrania i wyszedł. Nawet nie próbowałam go zatrzymać wiedziałam,że to nie ma sensu. Naszego związku nie dało się skleić. Będę próbowała zapomnieć wiele wspólnych chwil,które oddalały nas od siebie,jednak paryskiego pożegnania,nigdy nie zapomnę. Było ono zaplanowane,jednak mimo tego,nie zostałam nigdy wcześniej bardziej zaskoczona przez osobę z którą żyłam tyle lat.

                                                                                                          Zdjęcie Katarzyna Tkacz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz